Polska i Holandia – dwa światy futbolu, które przez dekady wielokrotnie się spotykały, tworząc historię pełną dramatów, niespodzianek i emocji. Od bezbramkowego remisu w 1968 roku po współczesne boje w Lidze Narodów i eliminacjach mundialu – to opowieść o ambicji, dumie i nieustannej walce. Początki rywalizacji – gdy rodził się respekt (1968–1973) Wszystko zaczęło się 24 kwietnia 1968 roku na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie. Wówczas Polska i Holandia po raz pierwszy stanęły naprzeciw siebie. Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, ale już wtedy widać było, że oba zespoły prezentują zupełnie różne style – Holendrzy zacierali schematy gry, Polacy szukali stabilności pod wodzą Ryszarda Koncewicza. W drużynie „Oranje” wystąpił młody Johan Cruyff – człowiek, który wkrótce miał zrewolucjonizować futbol. Rok później, w Rotterdamie, Polacy przekonali się, jak okrutny bywa los. W ostatniej minucie spotkania eliminacyjnego do mundialu w Meksyku, Sjaak Roggeveen strzałem rozpaczy zapewnił Holendrom zwycięstwo 1:0. Hubert Kostka, powracający po przerwie do bramki, nie zdołał uratować punktu. Na rewanż czekać trzeba było kilka miesięcy – tym razem w Chorzowie. Stadion Śląski eksplodował z radości, gdy Polacy odrobili stratę i zwyciężyli 2:1 po bramkach Andrzeja Jarosika i Włodzimierza Lubańskiego. Wtedy narodził się „Kocioł Czarownic” – świątynia, w której nawet najwięksi drżeli.
- Ciekawostka: W tamtym meczu Holendrzy po raz pierwszy zagrali w Chorzowie. Od tego czasu Śląski przez dekady był dla nich miejscem, które omijali z respektem.
Rok 1973 przyniósł remis 1:1 w Rotterdamie – meczu, który Kazimierz Górski potraktował jako próbę generalną przed Wembley. Gole Theo de Jonga i Kazimierza Deyny zwiastowały, że Polska zaczyna wchodzić na poziom, na którym może rywalizować z najlepszymi.
Złote lata Górskiego – od koncertu w Chorzowie po bolesną lekcję (1975–1979) 14 maja 1975 roku – data święta polskiego futbolu. Stadion Śląski pękał w szwach, Tomasz Hopfer rozgrzewał tłum piosenką „Polska gola!”, a na boisku działy się rzeczy niezwykłe. Polska rozbiła wicemistrzów świata aż 4:1. Grzegorz Lato, Kazimierz Deyna i Andrzej Szarmach poprowadzili drużynę Kazimierza Górskiego do jednego z najbardziej efektownych zwycięstw w historii reprezentacji. Dwa miesiące później w Amsterdamie przyszło gorzkie przebudzenie. Polacy, rozkojarzeni i zbyt pewni siebie, przegrali 0:3. Jak wspominano, zawodnicy zabrali ze sobą… żony, co nie pomogło w koncentracji.
- Ciekawostka: Mimo upływu lat wielu piłkarzy tamtej kadry uważa, że podróż z rodzinami była „największym błędem organizacyjnym dekady”.
Cztery lata później – deja vu. W 1979 roku Holandia znów przyjechała do Chorzowa jako wicemistrz świata, i znów wróciła pokonana. Polska wygrała 2:0 po popisach nowego pokolenia: Zbigniewa Bońka i Włodzimierza Mazura. W rewanżu w Amsterdamie padł remis 1:1 – wynik, który jednak przekreślił nasze marzenia o udziale w Euro 1980.
Era Bońka i Gullita – futbolowe gwiazdy i zmiana pokoleń (1986–1987) Lata 80. przyniosły nową generację futbolowych artystów. W meczu z 1986 roku w Amsterdamie na murawie zobaczyliśmy Ruuda Gullita, Marco van Bastena i Ronalda Koemana po jednej stronie oraz Bońka, Smolarka i Dziekanowskiego po drugiej. Na papierze to był pojedynek marzeń, w rzeczywistości – walka w strugach deszczu zakończona bezbramkowym remisem. Rok później Holendrzy pokazali już, jak wygląda różnica klas. W 1987 roku na Stadionie Śląskim wygrali 2:0, a Ruud Gullit, świeżo po zdobyciu Złotej Piłki, zdominował boisko. Rok później „Oranje” zdobyli mistrzostwo Europy, a Polska – otrzymała kolejną lekcję futbolu.
Burzliwe lata 90. – między nadzieją a rozczarowaniem Po 18 latach przerwy, w 1991 roku, reprezentacje znów się spotkały – tym razem w towarzyskim meczu w Eindhoven. Polacy, mimo problemów kadrowych i braku bramkarzy, zremisowali 1:1. Jacek Ziober dał prowadzenie, ale w doliczonym czasie wyrównał niezawodny Dennis Bergkamp. Rok później, w eliminacjach do mundialu 1994, Polacy prowadzili w Rotterdamie 2:0 po golach Marka Koźmińskiego i Wojciecha Kowalczyka. Gdy wydawało się, że sensacja wisi w powietrzu, Holendrzy doprowadzili do remisu 2:2. Nadzieja trwała krótko – w 1993 roku w Poznaniu Bergkamp znów błyszczał, a Holandia wygrała 3:1, zapewniając sobie awans do amerykańskiego mundialu.
- Ciekawostka: Tego dnia do Poznania przybyło około 15 tysięcy holenderskich kibiców – jeden z największych wyjazdów kibicowskich w historii polskich stadionów.
Nowe tysiąclecie – między pokoleniami (2000–2016) W 2000 roku Polska pojechała do Amsterdamu na mecz towarzyski, w którym różnica poziomów była aż nadto widoczna. Holendrzy z gwiazdami pokroju Bergkampa, Kluiverta, Seedorfa czy Stamów zwyciężyli 3:1. Ale to spotkanie zapisało się w historii z innego powodu – Paweł Kryszałowicz strzelił gola, który przerwał 680 minut bez trafienia „Biało-czerwonych” w meczach oficjalnych. Na kolejną konfrontację czekaliśmy aż 16 lat. W 2016 roku w Gdańsku role się odwróciły. Polska przygotowywała się do Euro we Francji, Holendrzy – po nieudanych eliminacjach – pozostali w domu. Mimo porażki 1:2, mecz był wartościowym sprawdzianem dla kadry Adama Nawałki, która kilka tygodni później zachwyciła Europę.
Pandemia, Liga Narodów i współczesne boje (2020–2025) Po latach ciszy, w 2020 roku przyszło nowe rozdanie – Liga Narodów UEFA. W Amsterdamie, przy pustych trybunach, Polacy przegrali 0:1. W rewanżu w Chorzowie znów lepsi okazali się Holendrzy, wygrywając 2:1. Dwa lata później, w 2022 roku, Polska pod wodzą Czesława Michniewicza pokazała pazur. W Rotterdamie prowadziła 2:0 po golach Matty’ego Casha i Piotra Zielińskiego, by ostatecznie zremisować 2:2. W Warszawie Holandia wzięła rewanż – 2:0 po trafieniach Cody’ego Gakpo i Stevena Bergwijna. Euro 2024 w Hamburgu przyniosło kolejny dramat. Polska, choć skazywana na porażkę, objęła prowadzenie po golu Adama Buksy. Potem jednak Gakpo i Weghorst odwrócili losy spotkania, a marzenie o punkcie znów się oddaliło. We wrześniu 2025 roku – już w eliminacjach do mundialu 2026 – „Biało-czerwoni” pod wodzą Jana Urbana zremisowali 1:1 w Amsterdamie. Holandia prowadziła po trafieniu Dumfriesa, ale w końcówce wyrównał Matty Cash, który ponownie zapisał się w historii tej rywalizacji.
- Ciekawostka: Cash to jedyny obecny reprezentant Polski, który dwukrotnie strzelił gola Holandii.
Bilans, symbolika i znaczenie tej rywalizacji Po 21 spotkaniach bilans jest klarowny:
Polska – Holandia: 3 zwycięstwa, 8 remisów, 10 porażek,
bramki 21–31. Ale liczby to nie wszystko. Historia meczów Polski z Holandią to obraz przemian polskiego futbolu – od romantycznych lat 70’, przez kryzysy lat 90’, po dzisiejsze próby odbudowy. Każde pokolenie miało swoją bitwę z „Pomarańczowymi”, a każda z nich zostawiła ślad – w emocjach kibiców, w historii stadionów i w pamięci piłkarzy. Dla Holendrów Polska zawsze była rywalem niewygodnym. Dla Polaków – testem charakteru i determinacji. Gdy te dwa narody wychodzą naprzeciw sobie, na murawie nie ma przypadków. Jest tylko historia, która wciąż się pisze.
Jak będzie w piątek? Przekonamy się na własnej skórze!